



Opowieści snajperskie
2009-08-13 21:07:09

Eaton był uczestnikiem jednego z pierwszych oficjalnych szkoleń snajperskich, zorganizowanych przez armię, a konkretnie przez jego macierzystą dywizję. W trakcie ostatnich sześciu miesięcy swego pobytu w Wietnamie dorobił się dwudziestu siedmiu potwierdzonych trafień. Mówi Eaton – Korzystaliśmy ze stałych form nawiązania kontaktu z wrogiem, najczęściej braliśmy udział w działaniach kompanii piechoty, kryjąc ogniem możliwe kierunki styczności z wrogiem. Wykonywaliśmy także nocne misje „myśliwskie”, podczas których obaj członkowie zespołu leżeli w drzwiach Huey’a, krążącego po zmroku nad rzeką. Celów wypatrywaliśmy szukając ich przez celowniki Starlight. Kiedy dostrzegliśmy nieprzyjaciela, strzelaliśmy w niego pociskiem smugowym, po czym do akcji przystępowały dwie szturmowe Cobry, niszczące wskazany cel.

Eaton, który będąc na kursie snajperskim skończył 21 lat, odnosił także sukcesy podczas operacji nocnych. – Pewnego wieczoru lecieliśmy na wysokości 175 metrów. Leżałem na podłodze śmigłowca, wypatrując przez otwarte drzwi celów, widocznych w celowniku Starlight, zamontowanym na moim M21. Nagle zauważyłem na rzece sampan z jednym człowiekiem na pokładzie. Rzeka była zamknięta dla ruchu cywilnego, co więcej, było już po godzinie policyjnej. Przygotowałem się do strzału. Trafienie celu z poruszającego się śmigłowca, zwłaszcza przez turbulencje powietrza wywołane wirnikiem, jest bardzo trudne. Mój śmigłowiec zbliżył się trochę do celu.
- Strzeliłem smugowym, żeby zaznaczyć cel dla Cobr – kontynuuje Eaton. – Nadleciały, oświetliły łódkę swoimi reflektorami i odleciały bez jednego strzału. Kiedy wróciliśmy do bazy po paliwo, zapytałem ich pilotów – Dlaczego nie strzelaliście? Czy to była kobieta lub dziecko?
Prowadzący roześmiał się i powiedział – Nie, nie mieliśmy już nic do roboty. Trafiłeś go prosto w klatkę piersiową. Doskonała robota.

Pomimo uczestnictwa w tych pełnych napięcia akcjach, Eaton dodaje. – Snajperstwo to przede wszystkim nudne, samotne zadanie. Czeka się całymi godzinami, zmieniając z partnerem przy celowniku Starlight. Czasami jest tak, że jeden strzał, jeden trup. Kiedy indziej przeciwników jest tak wielu, że musisz wezwać wsparcie artyleryjskie i lotnicze i jedynie kierujesz całym cyrkiem. A potem wstajesz i wracasz do domu, tylko po to, by za jakiś czas znowu iść na akcję, a potem na jeszcze jedną. Snajperstwo w Wietnamie nie dawało się ująć w naukowe ramy. Za każdym razem Charlie miał coś w zanadrzu. Zwyciężał ten, kto był najlepiej przygotowany i kto miał lepszą broń. Jak zawsze... Śmierć nie jest obca snajperowi, ale moim zadaniem było także przeżycie...
Fragment książki „Inside the crosshairs”, tłumaczenie: Inkub
- 1
- 2
Na skróty
Ankieta
Czy podoba Ci się AA: Proving Grounds ?
-
Super zamierzam grać ile wlezie
0%
-
Gra nie jest idealna ale zamierzam dać jej szansę
0%
-
Nie podoba mi się wcale i nie zamierzam grać w AA4
0%